W ostatnich dniach
stacjonowania Dywizjonu 316 w Pembrey, miała miejsce podniosła uroczystość. Był
ciepły wtorek 10 czerwca, w bazie RAF pojawili się
„ważniacy”. Był to wyjątkowy dzień dla
por. pil. Tadeusza Nowieskiego. Za swoje zasługi i wybitne osiągnięcia bojowe
porucznika odznaczono go DFC-
Distinguished Flying Cross.[1] Dekoracji dokonał dowódca 10 Grupy Myśliwskiej
(której podlegał nasz dywizjon)- Air
Vice-Marshal SirQuintin Brand. Uroczystość odbyła się ze wszystkimi
honorami, przed plutonem przygotowanym przez dywizjon 316. W asyście
towarzyszących generałowi wysokich rangą oficerów RAF. Zasługi Nowierskiego były
ogromne ale może po kolei….
Tadeusz Nowierski na
świat przyszedł 22 czerwca 1907 r. w
Piotrkowie (dzisiaj Piotrków Trybunalski). Jego rodzice- Mama Stanisława z domu
Altdorfer i ojciec Stanisław. Miał troje rodzeństwa. Starszego brata i dwie
siostry. Ojciec Tadka był lekarzem. Oficer, legionista, żołnierz Wojska
Polskiego.
Ukończył gimnazjum sześć
klas w Gimnazjum im. Bolesława Chrobrego w Piotrkowie, siódmą w warszawskim
Gimnazjum św. Kazimierza (znanym jako Gimnazjum Kazimierza Kulwiecia). Maturę
zdawał dopiero kilka lat później w Szkole Podchorążych. W międzyczasie zmarł
ojciec. Tadeusz miał wówczas 18 lat. To wówczas rodzina Nowierskich przenosi się do Warszawy.
DWUDZIESTOLECIE MIĘDZYWOJENNE
W styczniu 1929 r. dostał powołanie do obowiązkowej
służby wojskowej. Przydział mówił jasno
1. Pułk Lotniczy w Warszawie. Zaczynał jako wartownik, potem został
pomocnikiem mechanika w 112. Eskadrze Myśliwskiej.
Po miesiącu został
oddelegowany na kurs pilotażu w Centralnej Szkole Podoficerów Pilotów Lotnictwa
w Bydgoszczy.
Po 9 miesiącach wrócił do
1. Pułku, już jako pilot. Dostał przydział do 13. Eskadry Liniowej.
Po zakończonej,
obowiązkowej służby, pozostał w wojsku. Spełniał się jako instruktor pilotażu w
Centrum Wyszkolenia Oficerów Lotnictwa w Dęblinie (Szkoła Orląt). Nie osiadał
na laurach, szedł za ciosem- postanowił pozostać podoficerem.
W roku akademicki 1932 r.
rozpoczął studnia w Szkole Podchorążych dla Podoficerów w Bydgoszczy. Ukończył
go w październiku 1935 r. otrzymując zarazem stopień podporucznika.
Dostał przydział do 2.
Pułku Lotniczego w Krakowie. Zajął się szkoleniem młodych adeptów lotnictwa.
Sam także kształcił się dalej, w 1936 r. przeszedł w Lotniczej Szkole
Strzelania i Bombardowania w Grudziądzu kurs wyższego pilotażu w specjalizacji
pilota myśliwskiego.
Po ukończeniu
obowiązkowego okresu służby zdecydował się pozostać w wojsku – początkowo w
służbie nadterminowej, a następnie zawodowej. Od 1 marca 1931 r. był
instruktorem pilotażu w Centrum Wyszkolenia Oficerów Lotnictwa w Dęblinie
(powszechnie znanym jako Szkoła Orląt). Nie zamierzał jednak pozostać
podoficerem. Od 1 października 1932 r. był słuchaczem Szkoły Podchorążych dla
Podoficerów w Bydgoszczy. Ukończył ją w październiku 1935 r. i został promowany
na stopień podporucznika.
Jako oficer dostał
przydział do 2. Pułku Lotniczego w Krakowie. Zajmował się tam szkoleniem w
pilotażu młodych adeptów lotnictwa odbywających obowiązkową służbę wojskową. Od
kwietnia do lipca 1936 r. przeszedł w Lotniczej Szkole Strzelania i
Bombardowania w Grudziądzu kurs wyższego pilotażu w specjalizacji pilota
myśliwskiego, jednak po powrocie do 2. Pułku nadal był instruktorem pilotażu.
Jeszcze przed wybuchem II
wojny światowej, został odznaczony Brązowym Medalem za Długoletnią Służbę. To w
Krakowie wziął ślub, ożenił się z Wandą Piorunkiewicz .W marcu ’38 roku na
świecie pojawiła się córka, we wrześniu ’39 okazuje się, że Wanda jest ponownie
w ciąży. Syn Andrzej na świecie pojawił się na początku 1940 r.
W ramach mobilizacji w
sierpniu 1939 r. jednostkę Nowierskiego przemianowano na 24. Eskadrę
Rozpoznawczą i przydzielono do lotnictwa Armii „Kraków”.
Pierwszy lot bojowy
Nowierski wykonał w dniu niemieckiej napaści, tak to wspominał; „Nikt mnie, i
nie tylko mnie, 1 września nie zaskoczył, a w kilka minut po wybuchu wojny
poleciałem na Karasiu z obserwatorem ppor. Prędeckim… na Niemcy. […] Granicę
minęliśmy koło Bytomia. Wracając z rozpoznania, widziałem na lotnisku w
Rakowicach pod Krakowem popalone samoloty, które Niemcy zdążyli już zdewastować
na ziemi, ale były to najrozmaitsze graty, maszyny ćwiczebne itp. Ośmieliłbym
się twierdzić, że ani jeden samolot pierwszej linii nie został wtedy zniszczony
na ziemi. Tuż przed wybuchem wojny wszyscy piloci bojowi, wraz z maszynami,
odskoczyli na lotniska polowe”[2]
Kampania wrześniowa była
bardzo intensywna. W ciągu dwóch tygodni z Krakowa dywizja przeniosła się na
lotnisko od Lublinem a następnie do Śtrzyżowa (niedaleko Hrubieszowa).
Wielogodzinne loty rozpoznawcze, obserwacyjne. To także przesuwająca się linia
frontu wgłęb Rzeczpospolitej i obowiązkowe zmiany lotnisk. Nowierski po latach
często wracał w swoich opowieściach do najbardziej brawurowego lotu kampanii
wrześniowej, kiedy to otrzymał rozkaz dostarczenia map do okupowanej Warszawy:
„Eskadra otrzymała rozkaz wysłania samolotu do
oblężonej Warszawy. Trzeba było doręczyć rozkaz Naczelnego Wodza dla gen.
Rómmla, dowódcy obrony stołecznego miasta Warszawy i mapy dla armii gen.
Kutrzeby. […] O godzinie 10 wystartowałem na Karasiu. Droga moja długości około
360 km biegła na przełaj. Strzałka busoli wskazywała 310 stopni. Czas lotu
obliczyłem na 90 minut. Rozkaz i mapy trzeba było dostarczyć na miejsce za
wszelką cenę, to było moje zadanie. Po drodze mogłem spotkać myśliwców
niemieckich, wreszcie trzeba było prześlizgnąć się przez wrogi pierścień
okalający Warszawę i wylądować, nim zdążą zdjąć mnie z powietrza, co mi się
wcale nie uśmiechało. […] Karaś mój mknął chyżo i widziałem już z dala
wyłaniającą się zza niskiego horyzontu Warszawę. Ostrzelano mnie z ciężkich
karabinów maszynowych. Trafiono w silnik i karabin maszynowy obserwatora, w
czasie gdy ostrzeliwał Niemców na ziemi. Miał szczęście chłopak, że nie dostał
w rękę. Wściekły był, że zepsuto mu karabin – tymczasem byliśmy tuż przy lotnisku
Mokotowskim. […] Udało mi się dobrze obliczyć i wylądować bez okrążenia, wprost
z lotu koszącego. Zaraz po moim wylądowaniu artyleria niemiecka otworzyła ogień
na lotnisko. Pociski zaczęły padać gęsto, a dwa wybuchły zaledwie 80 m od
samolotu, na szczęście bez szwanku dla niego i dla nas”
„Po przekazaniu poczty w
sztabie Armii »Warszawa« wrócił por. Miarczyński. […] Przy pomocy żołnierzy
placówki, w trakcie ciągłej wymiany ognia, ustawiono samolot pod wiatr w
pobliżu hangaru, za którym był ukryty Karaś. Niemcy usiłowali nie dopuścić do
startu ostrzeliwując lotnisko. Wśród kurzawy ziemi podrywanej przez padające
pociski wystartowaliśmy w drogę powrotną. […] O godzinie 13.15 wylądowaliśmy w
Kniahininie”[3]
7 września po wkroczeniu
wojsk sowieckich – podobnie jak inne polskie eskadry otrzymali rozkaz ewakuacji
do Rumunii. Tadeusz Nowierski poleciał swoim Karasiem na lotnisko
Czerniowce.[4] Według ustalonych procedur, żołnierze po wylądowaniu podlegali
rozbrojeniu i czekali na internowanie (Rumunia była wówczas krajem neutralnym,
i miała działać zgodnie z prawem międzynarodowym). Jednak panował tak wielki
chaos, udało się Nowierskiemu zbiec do Bukaresztu. Tam w konsulacie polskim
otrzymał paszport z adnotacją, że jest
on jedynie cywilem i na tej podstawie
opuścił kraj. Lądem udał się do Jugosławii, potem do Aten a dalej droga morską
( na pokładzie greckiego statku „Jonia”) odpłynął do Francji.
16 października był już w
Marsylii. 18 października zameldował się w polskim wojskowym punkcie zbornym w
Paryżu, meldując gotowość do służby.
Niestety pobyt we Francji
okazał się okresem bezczynności. Do Wielkiej Brytanii dotarł w marcu 1940 r. z marszu otrzymał przydział do
II Dywizjonu Obozu Lotnictwa Polskiego w Eastchurch. Polacy byli uziemieni, tworzyli jedynie grupę lotników, którym trzeba było znaleźć
zajęcie.
Wojna nad Wielka Brytanią
rozhulała się na dobre latem 1940 r. wyspa stała się już jedynym, wolnym
skrawkiem Europy, który opierał się okupantowi.
W DRODZE DO WALII, DO
SWOICH
W lipcu 1940 r. Nowierski
został skierowany na kurs w Old Sarum, trenning na myśliwcach (5 Operational Training Unit – 5
OTU) w Aston Down.
Pierwszy lot wykonał już po tygodniu- pilotował pierwszy raz w życiu Spitfira.
Nowierski w chwili ukończenia szkolenia osiągnął wiek chrystusowy, co przy
średniej wieku brytyjskich lotników- 20 lat; powodowało, że postrzegano go jako
starca. W sierpniu przydzielono go do
609. Dywizjonie Myśliwskim RAF. A od Brytyjskich kolegów, otrzmała ksywkę „Novi”.
 |
Tadeusz Nowierski (z lewej, oparty o śmigło Spitfire'a
I PR-L) w okresie wspólnej służby w 609 Dywizjonie RAF podczas bitwy o Anglię. |
Pierwszą w życiu
powietrzną walkę, która przyniosła sukces stoczył 13 sierpnia. Zaliczono mu
zestrzelenie Messerschmitta 109 i uszkodzenie drugiego. We wrześniu przyszły
kolejne sukcesy: prawdopodobne zestrzelenie bombowego Dorniera i uszkodzenie
Messerschmitta 110. Trzy dni później zestrzelenie kolejnego Messerschmitta 109
i uszkodzenie drugiego. W październiku kolejny zestrzelony Messerschmitt zasilił jego konto. W połowie września Niemcy
zaczęli powoli odpuszczać, choć wciąż toczyły się bitwy powietrzne.
 |
Raport Nowierskiego z 15/09/1940
|
W Wigilię 1940 r. na mocy
rozkazu został odznaczony najwyższym
brytyjskim odznaczeniem lotniczym Distinguished Flying Cross (DFC, Zaszczytny
Krzyż Lotniczy). Nowierski był jednym z pierwszych wyróżnionych Polaków.
Dekoracja krzyżem odbyła się pół roku później przy pełnych honorach, wśród
swoich, w Pembrey.
Przeniesienie do
Warszawskiego, nowo uformowanego w Walii, polskiego dywizjonu 316 otrzymał 22
marca 1941r. Bezpośrednio zasilił Eskadrę A dywizjonu. W owym czasie jak
wiadomo „Szakale” latały na Hurricanach. Ale Nowierskiego chętnie
oddelegowywano do oops room- czyli
Operetion room – podziemne pokoje
dowodzenia, które miały bezpośredni kontakt radiowy z pilotami i na
bieżąco naprowadzały jednostki. Jego świetna znajomość języka angielskiego była
bardzo pomocna. Ale nie oszukujmy się dla Anglików od zawsze liczyła się tylko
znajomość angielskiego. Co na wojnie nie zawsze się sprawdzało. W sytuacjach
stresowych i przy naprowadzaniu pilotów różnych narodowości znajomość polskiego, czeskiego, czy nawet
niemieckiego miały kolosalne znaczenie. Doświadczenie w powietrzu, loty i
znajomość możliwości pilotów sprzed wojny pozwalały mieć pełen ogląd.
Kiedy dywizjon otrzymał
kolejne przydziały oficerów w kwietniu do „oops roomu” trafił na stałe. To on
właśnie z podziemia taktycznie i skutecznie naprowadził por. Aleksandra
Gabszewicza i por. Bohdana Andersa na niemieckiego Heinkla 111. Był to pierwszy
sukces bojowy dywizjonu [5].
Jeszcze przed
opuszczeniem Pembrey i przeniesieniem dywizjonu do Colerne, odebrał krzyż
zasługi przyznany jeszcze w wigilię 1940.
Dekoracji dokonał dowódca
10 Grupy Myśliwskiej (nasz dywizjon wówczas tej grupie podlegał)- Air Vice-Marshal SirQuintin Brand.
Tak jak w Pembrey, na
kolejnych lotnikach kontynuowali ochronę konwojów morskich ale także zaczęto im
zlecać ofensywne loty nad okupowaną Francję.
W październiku 1941 r.
jednostka przesiadła się na Spitfire’y (najnowszej wersji Mk VB), a w grudniu
1941 r. przebazowała się do Northolt, gdzie weszła w skład I Skrzydła
Myśliwskiego.
c.d.n.
[1] Distinguished Flying
Cross ( DFC ) to odznaczenie wojskowe trzeciego stopnia- nadawane oficerom
innych krajów Wspólnoty Narodów za „akt heroizmu i męstwa, odwagi lub oddania służbie podczas
lotu w aktywnych operacjach przeciwko wrogowi”.
[2] Biuletyn IPN. Nr 9
(202), wrzesień 2022, s.28-29
[3] Ibid., s. 30-31
[4] Podczas I wojny
światowej Czerniowice zajęte były przez
Rosjan. A w latach 1918–1940 należały do
Rumunii. Obecnie jest to miasto ukraińskie.
[5] Więcej w moim wpisie
na blogu, pod linkiem:
https://dywizjon316.blogspot.com/2024/04/pierwsze-zwyciestwo.html
zdjęcia dzięki uprzejmości i za pozwoleniem
https://www.polishairforce.pl/nowierski.html
wikipedia
ART