11 grudnia 1941 dywizjon myśliwski warszawski 316 otrzymuje
rozkaz relokacji jednostki. Na mocy rozkazu gen. Sholto Douglasa szakale
zakotwiczają na kilka miesięcy w Northolt.
Jak już wspominałam we wcześniejszych postach forma
przeprowadzki dla personelu latającego zależała od tego, kto danego dnia pełnił
służbę. Piloci, którzy mieli wolne w tym dniu przemieszczali
się drogą lądową wraz z personelem naziemnym,
natomiast oficerowie pełniący służbę w powietrzu transportowali samoloty.
Zażyłość załogi latającej i naziemnej, wśród Polaków była niespotykana. Brytyjczycy
dziwili się za każdym razem kiedy dochodziło do dyskusji i wymiany doświadczeń.
Jak to możliwe, wprost nie uchodzi aby utrzymywać kontakty prywatne z
personelem, który uznawano za niższy (…).
Polscy żołnierze zdawali sobie sprawę z faktu, że ci w
powietrzu bez tych czekających na ziemi nic by nie wskórali. Wzajemny szacunek
i podziw dla kunsztu pracy rąk sprawiły,
że każdy w dywizjonie czuł się ważnym i niezastąpionym ogniwem.
W czasie wojny, zniesiono obowiązek posiadania uprawnień do kierowania pojazdami mechanicznymi na lądzie. Jednak nie każdy z oficerów mógł pozwolić sobie na zakup samochodu, nawet takiego do remontu. Do aut pakowali się wszyscy. Nie było podziału na stopnie wojskowe, oficerów czy szeregowców. Jedynym wyznacznikiem była zażyłość i przyjaźń pomiędzy nimi. W polskich dywizjonach szanowano się i traktowano jak w dużej rodzinie.
Bernard Buchwald we wspomnieniach chwalił się, że 1941 roku był szczęśliwym współwłaścicielem Standarda. Do Northold udali się więc we dwóch wraz z Bolesławem Rychlickim. Tego dnia obaj mieli wolne.
![]() |
Standard, źródło: Wikipedia |
To była intrygująca wyprawa. Poznawanie terenu. Nowy kierunek dla niektórych, którzy nie brali udziału w pierwszej fazie bitwy o Brytanię. Piloci uwielbiali poznawać nowe miejsca. Zapoznać się z nowymi terenami, popatrzeć jak żyje się w małych miasteczkach i na prowincji.
W 1941, tuż przed Bożym Narodzeniem w Northold stacjonowały dwa
polskie dywizjony myśliwskie 303 „Kościuszkowski” i 315 „Dębliński”, nasi z 316 „Warszawskiego”
dopełnili klucza, tworząc w ten sposób I Polskie Skrzydło Myśliwskie.
Northolt wówczas było już legendą, kiedy pojawiały się dyskusje na temat baz wojskowych RAF, a szczególnie tych, na których stacjonowali Polacy. To właśnie tam wszystko się zaczęło. W czasie bitwy o Brytanię dywizjonu 303 okrył się chwałą stacjonując właśnie w Northold. To jedyne lotnisko, w tamtym czasie, na którym było więcej Polaków niż Brytyjczyków i gdzie powiewała polska flaga. Taka mała Polska w Wielkiej Brytanii. Nawet w lokalnym kasynie oficerskim za barem gospodarzem był „nasz”- kpt. Władysław Drecki. Nad jego głową wisiała tabliczka z wymownym hasłem: „English spoken too".
ART
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz