środa, 14 sierpnia 2024

Juliusz Artur Frey


 
10 sierpnia  1941 roku z dywizjonu 316 odchodzi Juliusz Frey. 

    Właściwie Juliusz Artur Frey. Urodził się 14 lipca 1907 roku w Oparach[1]. Syn Juliusza i Otylii. Ojciec był dzierżawcą dóbr. Jego życiorys pojawiający  się w różnych publikacjach jednoznacznie pomijane są lata edukacji wczesnej.  Jednak w ostatnich miesiącach w sieci wypłynęła kopia życiorysu spisanego ręcznie  przez  Juliusza Freya z listu do państwa Jaklińskich. W dokumencie Frey przyznaje; „do szkół powszechnych nie uczęszczałem, uczyłem się prywatnie (1914/19)” [2].
Wynika więc,  że w jego edukację wczesnoszkolną zaangażowani byli guwernanci i prywatni nauczyciele, co może wskazywać na dostani poziom życia rodziny.  Następnie uczęszczał do prywatnych szkół w Drohobyczu, Samborze i Stryju. Siódmą klasę powtarzał[3]

W 1930 roku ukończył Szkołę Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie na 10 pozycji, co dawało mu prawo wyboru jednostki. Zdecydował się na 6 pułk lotniczy we Lwowie. Otrzymał przydział do 62 eskadry liniowej.
Ponieważ rok 1930 rok należał do obserwatorów (  w roczniku ’30 SPL szkolono tylko obserwatorów) dlatego Juliusz Frey dopiero rok później  w 1931 roku ukończył podstawowy kurs pilotażu, a w ’32 przeszedł kurs pilotażu wyższego.  
Następnie rozpoczął pracę jako instruktor w Lotniczej Szkole Strzelania i Bombardowania w Grudziądzu. Jesienią 1937 roku został przeniesiony do 1 pułku lotniczego w Warszawie i przydzielony do 114 eskadry myśliwskiej.  W listopadzie został pełniącym obowiązki dowódcy eskadry.  Rok później po awansie  już oficjalnie objął zwierzchnictwo 114 eskadry.
W owym czasie 114 przebywała na ćwiczeniach ogniowych na Pomorzu i uczestniczyła w największych w tamtym okresie czasu manewrach oddziałów wojsk lądowych oraz lotnictwa wojskowego. 
W marcu 1938 roku Juliusz Frey został mianowany na stopień kapitana. 3 listopada 1938 objął dowództwo 114 eskadry. Wraz ze swoimi kompanami m.in z Aleksandrem Gabszewiczem otrzymali przeniesienie na lotnisko Porubanek. Zadanie jakim się zajmowali ówcześnie, to ćwiczebne loty w szyku wzdłuż polsko-litewskiej granicy. W  czerwcu 1938 powrócili na lotnisko macierzyste, na Okęcie.
Pod koniec lata 1938,  we wrześniu eskadra odesłana została na Wołyń. Tam ponownie Frey jako p/O dowódcy uczestniczył w manewrach wojsk lądowych i lotnictwa.
Atmosfera w kraju od początku 1939 był wyjątkowo nerwowa. Hitler nie ustawał w zastraszaniu, manipulowaniu, szpiegowaniu, dezinformacji i podburzaniu i dzieleniu ludzi. Luftwaffe regularnie przekraczało granice kraju i wlatywało w przestrzeń powietrzną Polski. Polscy lotnicy niemalże każdego dnia podrywali swoje maszyny.
W maju 1939 roku każdy pilot obowiązkowo przeszedł skrócony program szklenia  ogniowego. Do Polskiego wojska regularnie powołania  w trybie przyśpieszonym otrzymali  rezerwiści. Szkolenia obejmowały już każdy dział służby na wypadek wojny. Do jednostek zaczęli stawiać się inżynierowie, mechanicy, konserwatorzy etc. Do 114 eskadry myśliwskiej przydzielono m.in. absolwentów Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie oraz Szkoły Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich w Bydgoszczy i Krośnie.   Były to wysoce cenione placówki, które w każdym roczniku wypuszczały świetnie przygotowanych do pracy w wojsku absolwentów.
Wśród nich był m.in. Michał Cwynar, który ukończył w/w Szkołę Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich w Bydgoszczy w 1933 roku jako mechanik lotniczy. Miłość do latania zwyciężyła i zaraz potem przeszedł pierwsze kursy pilotażu. Do ekipy Freya dołączył już jako pilot w 1937 roku, a kilka lat później, już na emigracji trafił do 316 Dywizjonu Myśliwskiego „Warszawskiego”.  
Mobilizacja w eskadrze przyszła rozkazem w dniach 23 i 24 sierpnia. Trzy dni później rzutem kołowym 27 sierpnia cześć dywizjonu przemieściła się na lotnisko polowe w Poniatowie[4].
Reszta rzutem  powietrznym zjawiła się wieczorem 29 sierpnia.  Kwaterunek otrzymali w budynkach dworu Poniatów.  Samoloty, zapasy  paliwa, broń i amunicja, podręczny warsztat ukryto i  zamaskowano na linii lasu. Tam także postawiono namiot spełniający zadanie  prowizorycznego  centrum dowodzenia i łączności. W Poniatowie wówczas zameldowało się  48 lotników i setka innych żołnierzy, inżynierów i specjalistów, bez których żaden dywizjon nie funkcjonowałby sprawnie. Obok 114 Eskadry Myśliwskiej startowały stamtąd samoloty 113 i 123 Eskadry Myśliwskiej. Razem dysponowano 32 maszynami  typu PZL P.11 i PZL P.7. W takich warunkach zastała ich wojna. 114 eskadra myśliwska weszła w składzie IV/1 dywizjonu myśliwskiego Brygady Pościgowej.
Kampania wrześniowa
Z 31 sierpnia na 1 września 1939 mało kto spal spokojnie. Przed siódmą rano, około 6:50 zasygnalizowano alarm bojowy. Kilka chwil potem w niebo wzbiły się pierwsze maszyny. W tym dniu pierwszego polskiego zestrzelenia niemieckiej maszyny dokonał por. Aleksander Gabszewicz, który dwa lata później na lotnisku w Pembrey przyczyni się do narodzin Dywizjonu 316- jedynego, jaki narodzi się Walii.
Przez siedemnaście dni wojny Frey walczył jako dowódca eskadry w składzie Brygady Pościgowej. W tym czasie zestrzelił He 111 (pierwszego dnia wojny), a 6 września zniszczył (współudział) Henschla Hs 126.

W dniu wkroczenia wojsk sowieckich do Polski 17 września, jak setki innych pilotów na mocy rozkazu wraz z eskadrą przekroczył rumuńską granicę. Kierunkiem była Francja. Po przybyciu do bazy lotniczej we Francji- Lyon-Bron wcielono go do dywizjonu 1/145. Objął stanowisko dowódcy II eskadry. Francja nie okazała się finalną destynacją jak wielu Polaków wówczas sobie zakładało. Zła sytuacja na froncie spowodowała, że bez sukcesów w obronie galijskiego nieba już 13 czerwca 1940 r. otrzymał rozkaz odbycia stażu i przeszkolenia na nowym typie samolotów. Do wyjazdu nie doszło. 19 czerwca 1940 roku z portu La Rochelle wraz z całą eskadrą zostali ewakuowani do Anglii. przy rejestracji Frey otrzymał numer służbowy P-0322.
Grupowe zdjęcie pilotów dywizjonu, od prawej siedzą: ppor. A. Żukowski, ppor. E. Fiedorczuk, kpt. J. Frey, por. T. Czerwiński; od prawej stoją: ppor. C. Główczyński, ppor. M. Łukaszewicz, ppor. J. Czerniak, ppor. L. Jaugsch oraz por. Z. Zadroziński.



Pobyt w bazie w Blackpool, wydawał się trwać wieki. Aż w końcu 11 października 1940 roku przyszedł rozkaz i przydział do 607 dywizjonu (wówczas stacjonującego na lotnisku Turnhouse). Miesiąc później Frey dołącza do swoich, 12 listopada 1940 r. zostaje przeniesiony do polskiego dywizjonu 303 przebywającego w Leconfield.

19 lutego 1941  na mocy rozkazu o sformowaniu nowego, polskiego dywizjonu skierowano go do Pembrey, gdzie  współorganizował nowy, polski dywizjon myśliwski (316 „Warszawskiego”). 

W na lotnisku w Pembrey w Walii zameldował się w sobotę  22 lutego. Wraz z nim przybyli: kap. pil. Wieńczysław Barański (z 113 eskadry) por. pilot Aleksander Gabszewicz (114 eskadra) i por. Tadeusz Sawicz (114)[5]. Najlepsi z najlepszych. Młodzi, energiczni, kompleksowo wykształceni i mimo młodego wieku już tak bardzo doświadczeni. 




Do czerwca z walijskiego lotniska misje naszych pilotów skupiały  się głównie na patrolowaniu Morza Irlandzkiego i Zatoki Bristolskiej.  Dopiero po zmianie lotniska  i przeprowadzce do Colerne, dywizjon 316 poczuł, że zaczyna drugie życie. Wreszcie nadszedł czas, że rozpoczęto loty nad okupowana przez Hitlera Francję i nie były już to loty patrolowe ale ofensywa i loty bojowe,  na które „Warszawiacy” czekali od kilku miesięcy.

kap. Juliusz Frey
siedzi na leżaku drugi od prawej
Lotnisko w Pembrey, wiosna 1941r. 

Po kilku dniach, w których nic ciekawego się nie działo poza intensywnym szkoleniem i lotami treningowymi, dywizjon ponownie wyprawia się nad Francję a było to 24 lipca. Samoloty Polaków jako  osłona bombowców tego dnia leciały nie bezpośrednio jak to było w zwyczaju ale nieco wyżej (8000 stóp) ponad nimi. Misja na ten dzień była doprowadzić bombowce bezpiecznie nad cel – nad niemieckie okręty wojenne „Sharnhorst" i „Gneisenau" zacumowane we francuskim porcie Brest. W owym czasie dało się już  wyczuwać  dotkliwe straty po stronie niemieckiej. Messerschmitty nie były już tak chętnie podrywane na każdym kroku,  kiedy pojawiały się myśliwce, posyłano je, dopiero kiedy pojawiały się wraz z  bombowcami. Zestrzelenie jednego bombowca dawało więcej korzyści niż marnowanie amunicji na zwinne myśliwce. Po wykonaniu perfekcyjnie swojego zadania, bombowce RAF-u wracały na swoje pozycje i ulokowały się pod  Hurricanami 316-go, który zaczął zajmować nad nimi pozycje obronne. W niewytłumaczalny dla Polaków sposób trzy Messerschmitty wroga wmieszały się  w ich szyk. Ale atak nie następował, po prostu leciały  w luźnym zgrupowaniu. „ Niemcy albo wzięli nas za swoich, albo w sposób zuchwały chcieli z tej pozycji zaatakować bombowce. Cokolwiek kierowało ich postępowaniem, kazało się dla nich pechowe.  316 zaatakował; jeden „Messer" został zestrzelony, a drugi uznany za zestrzelonego prawdopodobnie zaliczono 1-1-0. Autorami zwycięstwa byli mjr Frey i por. Gabszewicz.” Tak to opisywał Bernard Buchald. Natomiast nie omieszkał w swojej dbałości o szczegóły spisać relacji samego mjr. Freya, która brzmiała mniej więcej tak:
„Gdy na mój rozkaz 316 zaczął przemieszczać swe szyki celem zajścia pozycji nad »przepiórkami«, przez krótką chwilę samoloty nasze widziałem pod słońce. Wydawało mi się, że jakoś się dziwnie pomnożyły. Sądziłem, że może Spitfire'y z angielskiego dywizjonu najwyższej osłony (top cover) przyłączyły się do nas. Temu samemu złudzeniu, jak się późnij okazało, ulegli inni piloci dywizjonu. W pewnej chwili zakrętu w czasie tego przemieszczania jakiś dziwny Spitfire znalazł się jakieś 60 metrów ode mnie. I wtedy... ależ to Messerschmitt! W tym samym widocznie momencie wszyscy równocześnie zorientowali się w sytuacji - nasi, że te rzekome Spitfire'y to Messerschmitty, a Niemcy, że to nie ich maszyny, tylko Hurricane'y. Nastąpił niesamowity mętlik w powietrzu: „szkopy’’ chciały zwiać, a wszyscy nasi chcieli ich zestrzelić. Nie obyło się oczywiście bez wzajemnego sobie przeszkadzania, z czego jeden „Szkop” skorzystał i udało mu się w tym zamieszaniu umknąć. Dwaj pozostali nie mieli tego szczęścia. Do jednego przyczepiłem się ja, do drugiego Olek. Mego zaatakowałem i otworzyłem ogień z około 150 metrów. Dwie serie starczyły, aby się pięknie zapalił. Olkowy dymił jak lokomotywa, ale uszedł”.
Juliusz Frey z 316 Dywizjonu Myśliwskiego odchodzi 10 sierpnia 1941 r. objął stanowisko dowódcy dywizjonu treningowego w 16 Szkole Pilotażu Podstawowego w Newton. Kolejne lata to głównie delegacje na szereg szkoleń. W marcu ,42  przechodzi kurs instruktorski, w listopadzie listopada rozpoczął przeszkolenie na samolotach Mosquito, w 51 Jednostki Szkolenia Operacyjnego w Cranfield. Rok później 17 marca 1943 roku rozpoczął służbę w kanadyjskim 418. dywizjonie myśliwców nocnych.
Do Blackpool wraca tuz przed Sylwestrem 1943 roku. Od tej chwili pracuje za biurkiem jako oficer sztabowy. W sierpniu 1944 roku, kiedy Warszawa staje do walki (Wybucha Powstanie Warszawskie) Frey zostaje przeniesiony do Dowództwa Obrony Powietrznej Wielkiej Brytanii, zaś w grudniu – do brytyjskiego Dowództwa Lotnictwa Myśliwskiego.
 Wojsko opuszcza w  1946 roku. Wyemigrował do Kanady, gdzie mieszkał do końca swojego życia. Zmarł 30 marca 1991 roku. .
Juliusz Frey otrzymał m.in. Krzyż Walecznych oraz Distinguished Flying Cross (DFC), które są przyznawane za wyjątkową odwagę i zasługi bojowe.
 

[1] Opary (ukr. Опори) – wieś na Ukrainie, w obwodzie lwowskim, w rejonie drohobyckim, nad rzeką Lutyczyna. Do  1945 były to ziemie Rzeczpospolitej (województwo lwowskie, powiat Drohobycz, gmina Medenica, 18 km na północny wschód od Drohobycza).
[2] Scan życiorysu Juliusza Freya
[3] j/w
[4]  https://pl.wikipedia.org/wiki/Lotnisko_polowe_Poniatów
[5] Autor: Agnieszka Raduj-Turko https://dywizjon316.blogspot.com/search/label/Juliusz%20Frey


fot. https://www.polishairforce.pl/
Lista Krzystka
kronika Dywizjonu 316
Archwa i kopie;  Bernard Buchwald

czwartek, 1 sierpnia 2024

80-ta rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego



Wszyscy, którzy rozpoczęli walkę, wiedzieli, że idą na pewną śmierć.
Pozostali zazdrościli poległym. Nadziemska siła rozpromieniła serca.
Antoni Chruściel „Monter".

Cześć i chwała Bohaterom 






 

8 Maja Narodowy Dzień Zwycięstwa V-Day

  To historyczny moment dla Polonii. dzisiaj w Senedd podczas obchodów 80. rocznicy V-Day wybrzmiały słowa, które na zawsze zapiszą się w hi...